Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/43

Ta strona została uwierzytelniona.

snej swej pracy i znaleźć go ani obmyślić nie mogło. Takich wyrostków, jak ona, wśród tłumu prawie nie było.
Usłyszała Franaszka, który po rozmowie z córką dodał w końcu:
— A gdyby się na razie nie dało pomieścić jej, to zostanie u nas jakiś czas. Będzie pomagać jejmości; tylko u nas dla niej przyszłości niema, nie nauczy się nic.
Pomimo najlepszej chęci Julisi, mimo jej stręczeń, pytań, nie udało się Justysi umieścić. Kto ją zobaczył chudą, żółtą, niesformowaną, niepozorną, z tym wyglądem słabowitym, lękał się takiego chrząszcza wziąć do domu, nie spodziewając się po nim pomocy.
Justka zresztą, niemogąc sama sobie tu nic radzić, nieznając miejsca ani ludzi, musiała zdać się na łaskę Julisi i Franaszka — i czekać; a że do roboty nie miała nic, oprócz swojego ukochanego elementarza, z którym po całych dniach siedzieć nie było podobna, pomagała więc Franaszkowej, zamiatała, prasowała, popisywała się ze wszystkiemi wiadomościami nabytemi u Sędziny.
Stała się tak użyteczną w domu, iż może to właśnie wstrzymało starego przekupnia od gorliwego poszukiwania dla niej innego umieszczenia.
Julisi już potrzeba było powracać, choć się z tem ociągała — jak mogła, bo jej tu wesoło dni