Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

go nawet na chwilę nic rozerwać nie mogło, chwyciła się tej myśli, poczęła do spełnienia jej zachęcać, i tak Justka znalazła nagle, nietylko opiekuna, ale przyszłość najświetniejszą, otwartą przed sobą.
Od wstąpienia na próg domu barona Rauna, nakarmiona, upieszczona, stała się przedmiotem troskliwości jego i panny Marty. Niczem się tu nie zajmowano, tylko nią. O użyciu jej do robót, do posług, mowy nawet nie było. Ponieważ miała chęć do nauki, baron zaraz zajął się wyszukaniem nauczycielki. Marta tymczasem od stóp do głów musiała ją nanowo oporządzać, gdyż od Franaszków przyniosła tylko strzępki i łachmany.
Szczęście takie po długich latach utrapień i nędzy, zaprawdę mogło nawet daleko dojrzalszą głowę i umysł niemal do szaleństwa upoić. Któż z nas nie powiada sobie, że zasłużył na to, co mu szczęśliwego los zsyła? Nigdy do winy się nie przyznajemy, lecz do nagrody zawsze rościmy sobie prawa. Justka mogła powiedzieć w duchu, iż Pan Bóg ją szczególniej umiłował, bo też była tego warta, mogła się wbić w pychę i zarozumiałość...
Jak się to stało, że jej pieszczoty starego barona nie popsuły? trudno wytłómaczyć; była może