Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/85

Ta strona została uwierzytelniona.

miał przymioty, na których pewnie elegantowi zbywało.
Aureli chwalił się stosunkami i wiele mówił o Warszawie. Wyliczał mnóztwo pięknych panien, a między innemi i panny barowny Justyny nie zapomniał, dodając, że wiele się nią zajmowano, gdyż tajemniczą jakąś historyą o niej opowiadano na ucho.
Sędzina słuchała z natężoną uwagą, ale nic nie dozwalało przypuszczać, ażeby Aureli się czegoś domyślał, a tem mniej jego matka.
Sędzinka rozpytywała go o syna, a towarzysz, z wielkiemi pochwałami o nim mówiąc, wyznawał, że w wielu rzeczach zazdrościł mu, ale nie spodziewał się doścignąć.
Od Porochowej dowiedziała się tylko, że syn jej powracał do Warszawy. Co się tycze Leona, matka-by go była chętnie zatrzymała na wsi i puściła mu folwark, jako sobie życzył; ale rozdzielać gospodarstwo, wyrzekać się ogólnego kierownictwa interessami, było jej trudno i smutno. Sama przed sobą tłómaczyła się, że potrzeba mu było ułatwić poznanie świata, dać trochę swobody i t. d.
— Ja też — odezwała się do sąsiadki — nie wiem, co z Leosiem pocznę. Jemu się chce na wsi pozostać, a ja-bym pragnęła, aby tak trochę wyszumiał.