swoje wielkie oczy otworzył... Mieliśmy interes zbożowy... Zagadywał mnie o familią, ale nie czuć w tém aby wam bardzo sprzyjał...
Wiktor się uśmiéchnął. — Cóż robić! rzekł obojętnie.
— Teraz słucham powieści o losach waszych — dodał przybyły, wszystko co widzę obudza we mnie ciekawość niezmierną...
Pułkownik podjął się historyi domu, którą znał szczegółowo, poświęciwszy jéj dość pracy od powrotu swojego do Gdańska, Jakub i Klara pomagali mu; przyszła z kolei historya skarbu, którą pułkownik z całą gorącością swych przekonań, długo i obszernie rozpowiedział. Szlachcic słuchał niedowierzająco, potém z zajęciem, naostatek widocznie zaciekawiony i ujęty... ale zdania swojego w tym przedmiocie nie objawił.
Z kolei Jakub począł go badać o tę jakąś sukcesyą po Opalińskich, o domniemaną wysokość sumy któraby na nich przypaść mogła, trudności odzyskania i t. p.
— Jadąc tu dla moich własnych interesów, odparł żywo — i spodziéwając się znaléść jakąś gałązkę rodu Paparonów... Zasięgnąłem wiadomości od prawników w tym przedmiocie...
Otóż sprawa jest na tym stopniu, że grosza nie wydając, samą poparłszy się genealogią waszą, możecie wziąć spadek. Familia bowiem broniąca
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.
— 102 —