Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
— 108 —

Przykład szlachty wpłynął nawet zgubnie na inne, średnie warstwy które téż w dorobku będąc, albo dosiągnąwszy piérwszych szczebli już całkiem wyrzekały się pracy, lub natychmiast obracały ją na zewnętrzne okazy i popisy. Rzadko kilka pokoleń wytrwało w jednym zawodzie. Kto zrobił trochę grosza na mydle, już się kupić wioskę kusił i mydła wstydził, a w drugiém pokoleniu dzieci wychowane do próżnowania, nawet mydła robić nie potrafiły. Tak było niemal wszędzie. Wyobrażenie z gruntu fałszywe że jedna jakaś praca, naprzykład gospodarstwo rolne, jest szlachetniejszą nad drugie, także się przyczyniało do złego.
Szlachcic Paparona należał duszą i ciałem do starego autoramentu... Krewniaki zamieszkałe w mieście wydały mu się dziwnie mieszczańsko i prozaicznie. Z innéj strony i Jakub i Klara podziwiali obojętność i nieświadomość kuzynka w rzeczach ukształcenia ogólnego... poczciwiec nie miał wyobrażenia o literaturze, o sztuce, lub miał tak dziwne i powierzchowne... Klara chciała go zająć muzyką, postrzegła że w muzyce taniec tylko był mu zrozumiały... zaczepiła o malarstwo... szlachcic jako żyw nie wiedział że istnieją na świecie Schnorry, Corneliusy i Schadowy i t. p. Z literatury ledwie kilka imion miały dlań znaczenie... wątpliwe i nie jasne...
Zdawałoby się, że człowiek co nie miał nic do