Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.
— 116 —

wierną. Nie wspominając nic o tém ojcu, Klara wypłakawszy się, wysłała go na pocztę.
Pułkownik nie wiedział o nim także, ale go niemal sercem przeczuwał.




Do przyjaciół prawdziwych domu należał stary Radgosz... W swoim rodzaju, w kole ludzi do których się on liczył, byłato postać niezwyczajna, bo człowiek jakby z innego zabłąkany świata... obojętny na piéniądze, ubogi, uczciwy i niezapobiegliwy. Robienie piéniędzy tak dalece jest tu uważaném za cel życia i najświętszy obowiązek, iż człowiek co go nie spełnia, wydaje się otaczającym jakby na umyśle chorym lub upośledzonym.
Radgosz téż choć powszechnie dosyć szanowany, choć mu nic zarzucić nikt nie umiał, uchodził niemal za niedołęgę... Małego majątku, bezdzietny, owdowiały wcześnie po żonie którą kochał, zniechęcony do czynnego życia, gdy nie miał już dla kogo pracować, Radgosz od dawna stał się obojętnym na wszystko... Żył czytaniem, rozmową, rezygnacyą chłodną, bez smaku i upodobania w niczém. Poczciwiec sercem czasem się rozgrzał gdy mógł być komu użytecznym, resztę życia pędził z musu tylko, aby do końca. Nie mając zatrudnień żadnych, błądząc tak bez celu, słuchając dobrodusznie co mu kto mówił, rzadko nawet okazując że