Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

by sobie na pytanie to odpowiedziéć, potrzeba wnijść, obejrzéć podwórze i zrozumiéć ekonomią wewnętrzną budowli, które bokiem stoją po większéj części do ulicy, a ciągną się w głąb podwórcami, skrzydły i rozrastają tajemniczo... Nasza kamienica była także téj natury i front jéj o pięciu oknach, krył obszerne bardzo domostwo wyciągnięte ku drugiéj bocznéj uliczce, na którą znowu patrzyło inną twarzą, dosyć ozdobną, choć może nie tak jak główna wytworną. Nie jedna rodzina ale kilka pobłogosławionych przez Boga, mogły się wybornie w tych rozległych zabudowaniach pomieścić.




Wytłumaczy nas dalszy ciąg opowiadania z tego na pozór zbytniego zajęcia domem, który zdaje się grać piérwszą rolę... i w istocie ma niepoślednią w historyi rodziny, któréj losy treść téj powieści stanowią. Prosimy więc o cierpliwość czytelników i nie zapuszczając się na ten raz w głąb kamienicy, zwrócimy się do ludzi którzy ją zamieszkiwali...
W piérwszych latach XVIII wieku, (historya nasza musi sięgnąć tak daleko) gdy kamienica o któréj mowa, była jeszcze własnością spadkobierców po zmarłym kupcu Stenzlu, a nie wyglądała wcale tak pięknie — przybył do Gdańska średniego wieku