mężczyzna z kilkoletniém chłopięciem. Był on tu całkiem obcy; zamieszkał w najętym dworku na przedmieściu i z początku żył bardzo samotnie. Mówiono że był szlachcicem, że posiadał znaczną majętność, że wypadki jakieś nieszczęśliwe wygnały go z kraju i zmusiły szukać przytułku daleko. Zwano przybysza Janem Paparoną. Nie rychło zawiązał on tu stosunki, znalazł spólnika do handlu i oddał się nowemu zawodowi z całą gorliwością świéżego jeszcze człowieka, który chce i potrzebuje się dorabiać. Z małym, jak się zdawało kapitałem, Paparona łączył niezmierną energią i pracowitość. Wychowanie dziecka, które prawie niestannie miał przy sobie, i zajęcia handlowe pochłaniały wszystek czas jego. Szczęściem trafił na uczciwego i roztropnego, oswojonego z miejscowemi stosunkami wspólnika, zdziwił go zdolnościami i niezmordowaną pracą, a Pan Bóg tak im. poszczęścił, iż wkrótce kapitał ich urósł znacznie. Paparona otrzymał prawo miejskie, rozwiązał współkę i poszedł daléj o swéj sile. Nie łatwo to nowemu człowiekowi, przybyszowi nieznanemu wcisnąć się w społeczeństwo obce, zyskać zaufanie, wyrobić sobie stanowisko wśród starszych współzawodników miejscowych. Paparona znać od razu przygotowanym był do walki, do znoszenia nieprzyjemności nieuniknionych, z zimną krwią nastawiał im czoła, szedł swoją drogą z rozwagą chłodną, z wytrwaniem upartém, niezrażając się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —