Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.
— 158 —

jakiéjś dumy i godności a niewinności własnéj, osuszyło je wprędce.
— Moja droga, rzekła, mogę ci przysiądz żem niewinną, że nie winien nikt z nas. Nieszczęsne przywiązanie do mnie Teofila syna Wudtkego sprowadziło na nas to prześladowanie, przyczynił się do niego Fiszer, który mi się był oświadczył. Zniesiemy to wszakże, bądź pewna, jak nam przystało. Pojmuję twe położenie, rozumiem że uledz musisz, nie chciałabym ci przyczynić troski... Będziemy cierpiéć sami.
Spuściła oczy w których kręciły się łzy, podała rękę przyjaciołce, która byłaby ją rada powstrzymać jeszcze i wyszła prędko... W domu nie powiedziała nic nikomu.



Szło tak źle iż się zdawało że gorzéj już być nie może, nawet Wiktor zupełnie wesołość swą stracił... Pisał on list po liście do krewnego w Poznańskie, ale szlachcic im bardziéj nacierany o pomoc, mocniéj się bronił temu najazdowi, wyrzucając sobie iż tych Paparonów Gdańskich przez ciekawość i dobroduszność zaczepił. Listów pisać nie lubiąc, zesłał się na prawnika którego nastręczył do procesu, a prawnik na wstępie zażądał oprócz dokumentów tego co je najdzielniéj popiera — piéniędzy! Zkądże mu je było wziąć! kie-