Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —

Dziécię z takiém wychowane staraniem i miłością jakby mu ojciec chciał dać zapomniéć, że nigdy matki nie znało — wyrosło na podziw piękne, bujne, i rozkołysane pieszczotami w kolebce, ale ci co znali Paparonę i jego syna pytali się w duchu siebie, do czego je przysposobiono i przeznaczono. Wistocie trudno było odgadnąć. Ojciec przyjął miejskie nietylko prawo ale obyczaje i sposób życia, nie zdawało się więc ażeby syna chciał, dorobiwszy się majętności, wrócić stosunkom zerwanym i światu obcemu. Kupno kamienicy w Gdańsku i cały skład interesów wymagały zajmowania się czynnego handlem, który domowi temu szedł na podziw szczęśliwie. Cytowano Paparonę jako dowód co może uczciwość, praca i rozum, nawet w człowieku nieoswojonym z zawodem, któremu oddał się w późniejszym wieku. Nikt nie przypuszczał aby dom mógł być zwinięty. Tymczasem wychowanie i zamiłowanie młodego Bartoszka wcale w nim kupca nie obiecywały. Byłto świetnie wychowany chłopak, mówiący doskonale kilku językami, jeżdżący konno wybornie, lubiący fechtować się, tańcujący prześlicznie, malujący jak artysta i ze szczególném zamiłowaniem dla sztuki, która zdawała się być prawie namiętnością jego. Ojciec czy nie śmiał czy nie umiał przynaglać go do pilniejszego zajęcia nad księgami kupieckiemi i rachunkami. Wchodziło to wprawdzie w zakres jego zatrudnień, sta-