Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.
— 232 —

ki i artystyczny, któryby go mógł trochę odświéżyć. W domu Berensów, dokąd uczęszczać był zmuszony, poznał artystów kilku, ci namówieni przez Berensa, wciągnęli go w kółko swoje. Z jednym z nich poszedł do Rosy... Rosa została uprzedzoną o człowieku, charakterze, położeniu, woli ojca i możności pochwycenia syna bogatego bankiera... Szło tylko o potęgę, o zręczność. Piękna, młoda, dowcipna, artystka znakomita, zimna i wyżyta mimo wieku (jeszcze nie przeszła lat dwudziestu) — Rosa mogła co chciała. Los jéj był nader dziwny. Rodzice jéj jeździli po Brandeburgii i Pomeranii z jarmarcznemi sztukami, od lat 9 czy 10 Rosa występowała na scenie. Byłoto dziecko cudowne. Nadzwyczajna jéj piękność, kędziory prześlicznych włosów, wielkie oczy które mówiły co chciały, zachwycały wszystkich. Po śmierci ojca, matka poszedłszy za mąż raz drugi, pozbyła się jedenastoletniéj, za dosyć znaczną cenę odstępując jednemu z mniejszych teatrów. Tu talent niezwykły dzieweczki zwrócił uwagę wszystkich, przeszła staraniem kilku poważniejszych ludzi, miłośników sztuki, do szkoły dramatycznéj, a z niéj świetnie wystąpiła w Szauszpilhauzie na placu Żandarmów... Talent Rosy był równie znakomity jak wykwitająca jéj piękność... grała w tragicznych rolach, w subretkach, w rolach miłosnych, nawet niekiedy stare baby gderliwe, z nieporównaną prawdą i wdzię-