Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.
— 235 —

jéj porywczością i śmiałością, ale powoli fascynacya uroku jéj objęła go. Rosa starała się go wyróżnić, odznaczyć, okazać mu że na niéj uczynił wrażenie, potém w sposób bardzo dobitny poczęła mu objawiać miłość namiętną, gwałtowną... miłość to uczucie tak drogie, że gdy je najbrzydsza podaje ręka, nie traci ono wartości, cóż gdy z całym blaskiem młodości, talentu, piękności wystąpi? Brylant na skorupce glinianéj jest zawsze brylantem.
Teofil bronił się zrazu, wyrzucał sobie najmniejszą słabość, potém nieznacznie uległ, dał się pochwycić, podbić, zawojować i stracił panowanie nad sobą.
Rosa prowadziła ten romans, który o jéj przyszłości miał stanowić, z całą bacznością kobiéty, chcącéj zwyciężyć. Im zimniejszą była, tém pewniejszą tryumfu. Artystka odegrała swą rolę ze wszystkiemi odcieniami rodzącego się uczucia, wybuchającéj namiętności, walki z dziewiczą skromnością, z obawą niesławy u świata. Były tam i chwile heroizmu, zrzeczenia się i zerwane stosunki i udane ostygnięcia, i co tylko może dramat ożywić, a ku aktorce pociągnąć i skrępować. Teofil był młody, był uczciwy i szlachetny, miłość ta grana wydała mu się tak wyjątkową, idealną, że spokojne uczucie Klary, lodem przy niéj było i obojętnością. Wśród walki z samym sobą, niekiedy zostawiony na chwilę rozmysłom na pastwę, z boleścią wracał