Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.
— 30 —

niała — zamknięte, opustoszone, bo grosza na ich utrzymanie stary dać nie chciał, zruinowały się powolnie, nieznacznie, ale ich ani sprzedać, ani zmienić tego postępowania Paparona nie myślał. Kilka razy proponowano mu dosyć dobre warunki aby się pozbył nieużytecznego ciężaru, nie zgodził się wszakże ani nawet mówić o tém, rzucił ręką z jakąś niechęcią i odwrócił tylko. Do sali weneckiéj on sam nigdy prawie nie zajrzał, w ozdobniejszéj części domu wcale nie bywał, willi unikał. Dlaczego te nieużyteczne skarby trzymał — trudno było wytłumaczyć, boć pewnie nie dla pamięci ojca, z którym tak chłodno byli przez całe życie; ani dla miłości syna który zdawał mu się obojętnym. Po śmierci żony Albert Paparona zszedł do najostateczniejszéj skąpstwa granicy, stał się przez nią śmiésznym, a wzmagająca się namiętność do grosza, musiała w końcu samemu jego nabycia być szkodliwą, gdyż przestawała — jak wszelka namiętność, być logiczną. Pod starość zmienił się tryb prowadzenia interesów zupełnie, pościągał wszystkie kapitały, obrót niemi uczynił szczupłym i trwożliwym, pomieniał wszystko niemal co miał, na monetę brzęczącą, a téj nigdy nie trzymał w kasie, ale ją zabiérał do siebie i chował gdzieś tak skrycie i tajemnie, że się nikt nawet domyślić nie mógł, dokąd ten skarb znosił. Wszelkie ryzyko odstręczało go, spekulacya na dłuższe termina sta-