Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —

rodzaju arcydzieło, które stary Paparona pod okiem pilném zrobić polecił, poprawiał, wykończał i którém się niemal bawił. Stała trumna ta w oddzielnéj izdebce jakby przygotowana na wypadek wszelki, i w niéj téż zwłoki jego do familijnego grobu przy kościele Panny Maryi wstawiono. Ten zbytek nie zdziwił tak bardzo nikogo, boć przecie skąpiec mógł miéć także jedno jakieś dziwactwo, któremu chciał dogodzić.
Zaraz po pogrzebie Teodor zajął się likwidacyą interesów. Tu czekała jego i wszystkich niespodzianka niezrozumiała, zagadkowa a smutna. W kasie domu było parę tysięcy talarów na rozchody bieżące, regestra starannie utrzymywane wykazywały w gotowiźnie kilko-milionowy kapitał, na bankach i wekslach mało znaczące sumki się znalazły... ale owe miliony... znikły. Nikt ani się mógł domyśléć gdzie je starzec chował, nikt najmniejszego o skarbcu nie miał wyobrażenia. Przetrzęsiono jak najpilniéj cały dom, kryjówki, lochy, ściany, posadzki, willę, powybijano próżno w murach wyłomy, poodrywano płyty kamienne... owych milionów nie było śladu. Wpadli ludzie na myśl zuchwałéj kradzieży, uwięziono komisanta, kilka osób domowych, zaprowadzono śledztwo surowe, poszukiwania trwały lata... i spełzły na niczém.
Położenie Teodora i jego rodziny było nad wszelki wyraz przykre... Został im dom i willa