Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.
— 67 —

jak gdyby się w istocie od nas oddalały, rys po rysie ginie, zaciera się, blednieje... i zostaje najczęściéj tak wykrzywiona postać, tak fałszywe odbicie po zmarłym, jak twarz jego zeschła w trumnie.
Stało się to po części z dziadkiem Albertem, o którym teraz bezkarnie opowiadano dziwy... wyrósł na legendowego kościanego dziadka.




Zajęcie to około marzonego skarbu odżywiło starego wojaka, przywiązało go do miejsca, inaczéj bowiem, kto wié? byłby może nawykły do włóczenia się po świecie, nie wytrzymał w swoim ojczystym grodzie, mimo jego malowniczości i piękności. Równie a może silniéj poślubił on sprawę panny Klary przeciwko staremu Wudtke którego szczérze nienawidził i poprzysięgał głośno pomścić się na nim. Klara stała się jego ideałem, uwielbieniem, on jéj najwierniejszym sługą. Jakub śmiał się utrzymując, że ją stryjaszek do reszty pojmuje.
Życie więc złożyło się dosyć znośnie staremu żołnierzowi, który sobie znalazł łatwych słuchaczów, powoli przeszedł z wina na piwo gdańskie i polubił je nawet, zapoznał się z ubogiemi dziećmi w ulicach, obył ze starym domem a nawet opuszczoną willę zajmować zaczął. Mieszkańcy polubili go z powodu charakteru łagodnego, wesołości téj wiekuistéj, dowcipu, anegdotek, a choć się dziwi-