li iż mógł tak życie trawić prawie bez żadnego stałego zajęcia, wybaczali mu to przez wzgląd na jego wojskowe czyny i zasługi. Pułkownik w dnie niedzielne zachwycał ich piersią okrytą całym pasem krzyżów i medalów, których niemało nazdobywał w różnych wypadkach.
Jedna rzecz trochę jeszcze niecierpliwiła pana Wiktora, to że dotąd nieznał ulubionego Klarze p. Teofila i nie przekonał się naocznie o trafności jéj wyboru. Po dosyć długiéj wszakże niebytności w Gdańsku, młody Wudtke nadjechał i wedle zwyczaju pośpieszył do Paparonów, chociaż już wiedział iż ojciec jego był tym odwiedzinom i jego zamiarom przeciwny.
Byłoto jakoś po południu, Klara uszczęśliwiona po długiém rozstaniu siedziała znowu na rozmowie z Teofilem gdy wpadł pułkownik, który się już w mieście o jego przybyciu dowiedział... Teofil znał go z listów Klary... zapoznali się wzajemnie z sympatyczném usposobieniem. Pierwszy rzut oka na młodego człowieka dobrze pułkownika o nim uprzedził, zrobił na nim miłe wrażenie. Byłato fizyognomia spokojna, poważna a piękna, czarne oczy, czoło wyniosłe, usta łagodnego wyrazu, cóś szlachetnego w całéj postaci, z któréj jaśniał przenikliwy rozsądek...
Już i to podobało się w nim pułkownikowi, że
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.
— 68 —