gi w oczach jego nie miał żadnéj wartości, bo wedle teoryi Wudtkego, każdy się mógł i powinien był przynajmniéj niezależnego dopracować bytu. Wzrósłszy w majątek, a przekonanym będąc że w ręku człowieka umiejętnego jest szczeblem do wszystkiego na świecie, stary bankier miał ambicyą ogromną i marzył o stanowisku przeważném dla syna, o znaczeniu, o władzy, o rozgłosie. Jakkolwiek bowiem przywiązany głównie do bogactw swych, Wudtke nie pogardzał tém co niemi mógł wyrobić, — ani drogami które się prędzéj wiercą złotym świdrem niż stalowemi góra Cenisio.
Przygotowywał on je dla Teofila i gniéwało go wszystko co syna jego z tego przeznaczeń wielkich gościńca mogło sprowadzić. Szczególniéj zaś miłość jego dla Klary i związek z domem Paparonów, dla których w ogóle Wudtke miał wzgardę człowieka majętnego i zwiększającego mienie, względem tych co je w jakikolwiek sposób utracili. Byłoto uczucie robotnika który widzi towarzyszowi z rąk wytrącone winą jego niezręczności narzędzie.
Po rozmowie z panem Jakubem, Wudtke domyślał się że ojciec musiał się zwierzyć córce, przypuszczał iż może młodzi do siebie pisują i że Klara znać dała... potwierdzało go w tym domyśle i to że Teofil dosyć długo, przeciwko zwyczajowi swojemu, nie przyjechał do Gdańska...
Śledził więc teraz każdy krok jego i nie wa-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.
— 72 —