do czynienia, aż do ks. prowincjała, zwykle także odpustowi asystującego.
Już w wigilję musiano myśleć o przystrojeniu ołtarza, o przybraniu kościoła, o wszystkiem co na ten dzień potrzeba, było mieć w zakrystji, na chórze, w kościele. Światło, wino, ampułki, bielizna, lampy, kadzielnice kobierce do wysłania stopni ołtarzy — dobywały się z szafy, z szuflad i opatrywały starannie.
Na ten dzień też zwykle dobywano kosztowną monstrancję koralową, dar fundatora, wspaniały pacyfikał, wielki krzyż srebrny i kadzielnicę, którą chłopak ledwie mógł dźwignąć. Wszystkie wspaniałości musiały się oczom pobożnych ukazać dnia tego.
Lecz i o. prowincjał i o. gwardjan i konwent cały mogli się pochwalić, że nigdzie piękniej, wspanialej, pobożniej nie obchodzono dnia wielkiego świętego padewskiego, niż tutaj.
Najbardziej przyczyniła się do tego i wiosna, już cała w kwieciu, a ciepła i promienna. U nas czerwiec zastępuje prawne maj, który płacze i drży z zimna.
I teraz dopisał dzień tem piękniejszy, że się nawet, dzięki wietrzykowi, nie obiecywał zbyt gorącym. Zjazd był nadzwyczaj liczny. W miasteczku rynek był, jak nabity. Cała droga do klasztoru roiła się tłumami, a około muru ledwie się można było przecisnąć. I twarzy prawie smutnej wśród tej ciżby nie można się było dopatrzeć.
W kościele, strojnym w kwiaty i światło, przy ołtarzu św. Antoniego, wtajemniczeni ukazywali sobie ozdobę dotąd niewidzianą. Na prawo i na lewo klęczały dwa nowiuteńkie anioły, z główkami podniesionemi do góry ku il santo,[1] jakby się wstawiały do niego za pobożnych ludzi ołtarz tłumnie otaczających.
Wśród przyciemniałych ornamentacyj[2] otaczających obraz, okryty srebrno-złocistą szatą, dwie te nowe postacie odbijały nietylko świeżością swoją, ale jakimś wdziękiem naiwnym, którego żadne inne figury dawne nie miały.
Była to widocznie jakaś nowa ofiara, przyniesiona patronowi, zapewne drogo kupiona, sprowadzona zdaleka, bo ludzie się kunsztowi, z jaką wykonaną była, dziwili. Braciszek w komży, który chodził z długim prętem, na końcu mającym przymocowany stoczek, szeptał po cichu ciekawym, dowiadującym się o prowenjencją[3] aniołów,