godni upłynie. Pobicie okrutne, innyby je pewnie życiem przypłacił. Któż wie, co z nim będzie?
Z tem odjechał Zerwikaptur, najmocniejsze mając postanowienie powrócić corychlej do klasztoru, bo mu Bużeńskiego żal było i ratować go chciał koniecznie, zamierzając zabrać na wieś do siebie.
Ale chłop strzela...
Panna Antonina cześnikówna, dla której pobożną pielgrzymkę odprawiał, a do której rączki aspirował[1] od roku nie mogąc się zebrać na oświadczenie, w ciągu podróży, a wraz z matką swą, tak okazała się łaskawą dla Kalasa, iż insperate[2] się jej na popasie, po trzech kieliszkach wódki wypitych dla kurażu[3] oświadczył i... został przyjęty.
To go tak wstrząsnęło razem i uszczęśliwiło, tak poruszyło, iż zupełnie o Bużeńskim zapomniał.
Oświadczenie się pociągnęło za sobą następstwa nieskończone. Stracił głowę Kalas. Jeżdżąc po krewnych panny, umawiając się o termin wesela, czyniąc przygotowania, nie miał już na nie więcej czasu.
Sumienie swe uspokajał tem, gdy mu Bużeński na myśl przyszedł, że poczciwi ojcowie bernardyni nie opuszczą biedaka, że zrobią dla niego, co tylko się da uczynić, aby ratować nieszczęśliwego.
Odkładając od tygodnia do tygodnia, potem od miesiąca do miesiąca, napisał do gwardjana, prosząc, aby mu dał znać tylko, gdyby Bużeński się gwałtem z klasztoru chciał wyrwać. A że odpowiedzi na list ten nie było, uspokojony zajął się znowu przygotowywać do wesela. Dopiero w sierpniu ruszyło go sumienie dowiedzieć się o poruczniku i parę dni na to przeznaczywszy, pojechał do klasztoru.
Do miasteczka przybywszy przed wieczorem, nie tracąc czasu, ledwie się otrząsłszy z pyłu, pobiegł Kalas do o. gwardjan. Chciał najprzód od niego zasięgnąć wieści, co się stało z Bużeńskim i strach go opanował na myśl, czego się tu dowie.
O. Rafała zastał na poufałej konferencji z kwestarzem Michałem. Obaj przywitali go z tą niczem nigdy niezamąconą wesołością, która niczego domyślać się nie dawała. Kalas pospieszył z pytaniem:
— Cóż się z tym biedakiem dzieje?
— No, nic złego — odparł, prosząc siedzieć, gwardjan. — Nie możemy się pochwalić, aby był na duszy zdrów, tak