— Ba! ba! — odparł o. Anioł. — Tak to się wydaje. Pamiątkom sztuki czas nadaje cenę. Są to świadectwa rozmaitej pracy, nieudolności i walki człowieka z myślą. Często dzieło sztuki wydaje się na pierwszy rzut oka zupełną brzydotą. Ale my patrzeć nie umiemy. Powoli, gdy człowiek wnikać zacznie, rozglądać się, znajdzie w tem coś przedziwnie naiwnego... czego najwyższy kunszt nie dosięga. Są to, wierzcie mi, drogie pamiątki... Mój anioł ten, taki wykrygowany, nosi na sobie piętno wieku, równie jak sztywny ów biskup...
Porucznik ruszył ramionami.
— Przepraszam cię, ojcze — rzekł — to co mówisz, przypomina mi ludzi, którzy smakują w pająkach i smażą sobie żabki dla popsutego podniebienia... Ja wolę wołowinę.
— Moje smakoszostwo — roześmiał się Anioł — nie przeszkadza mi prawdziwie pięknych rzeczy cenić. Lecz wieleż jest dzieł ręki ludzkiej, które byłyby całkowitemi arcydziełami?
Ziewnął porucznik, ale bacznie się przypatrywał...
— Juściż u was wszystkie cele tak nie wyglądają, jak wasza — rzekł.
— A! nie — zawołał Anioł — i prawdę powiedziawszy, nadużyciem to jest, że ja, zamiast pracować duchem, robię coś rękami, ale... caro infirma.[1].
— Ja już jednak wolę was, niż tych innych próżniaków — dodał Bużeński.
— A któż u nas próżnuje? — odparł z podziwieniem o. Anioł. — Mylicie się. Pomiędzy mną a ojcami innymi ta tylko różnica, że oni w istocie pracują, a ja się bawię. O. Serafin po całych dniach w księgach siedzi; o. Gabrjel pomaga w parafji, układa kazania; Szymon ciągle w rozjazdach, a gwardjan ma na głowie cały konwent.. Dodawszy do tego obowiązkową modlitwę...
— Jakże wy możecie to nazywać modlitwą?
Zarumienił się o. Anioł.
— Mój Boże — odezwał się — rybak dwadzieścia razy wędkę zarzuca, nim ułowi płotkę, a nam nie wolno zarzucić modlitwy w duszę, aby z niej dobyła zastygłą pobożność. A i tak powtarzamy modlitwy, lecz wierzcie mi, że niezawsze bez skutku.
— Wyście sofistą — rzekł Bużeński — a ja prostem dziecięciem natury. Wszystkim nam pono lepiejby było do niej powrócić.
- ↑ Ciało słabe.