— Do natury? zapytał zcicha o. Anioł — to chyba do zwierzęcia, boć ono jej najwierniejsze jest; ale w niem duszy niema.
— Duszy? — podchwycił porucznik, ruszając ramionami. — Dajmy już pokój, zadalekośmy zajechali, a jam gotów powiedzieć jaką niedorzeczność, która wam przykrość sprawi. Jak wam ręce, tak mnie język świerzbi.
Roześmiał się o. Anioł, spoglądając na niego.
— Przyznam się wam — rzekł po przestanku Bużeński — żem nigdy tego pojąć nie mógł, jak człowiek przy zdrowych zmysłach od rodziny, z czynnego życia, może dobrowolnie pójść zakopać się w takiej dziurze?
— W istocie, dla pana porucznika to może być niepojętem — odparł o. Anioł. — Argumentu tego, że my tu Boga chwalimy i Bogu służymy, nie chcę używać, bobyś pan porucznik go nie akceptował[1], ani też że ludziom służymy, pocieszamy ich, krzepimy itp. Ale proszę sobie powiedzieć, że myśmy chorzy i że to jest szpital. Iluż to ludzi nie ma dosyć siły woli, aby sobą na świecie sterować, ilu nie umie sobie poradzić ani na zdobycie chleba bez sromu i grzechu, ani na uzyskanie pokoju! Naówczas klasztor przytułkiem, posłuszeństwo dobrodziejstwem. Gdy nie stanie klasztorów, pomnoży się liczba bezchlebnych ludzi, występnych i samobójców.
— Ba! ba! ba — zakrzyknął porucznik. — Jabym jednego dnia wszystkie klasztory poznosił i pozakładał w ich miejsce fabryki.
O. Anioł się roześmiał.
— Wierzcie mi, kochany panie — rzekł — iż nic nie zastąpi tej miłości, która buduje klasztory i wznosi ołtarze. Pomnożą się fabryki, a z niemi ich ofiary. Nie samym chlebem żyje człowiek. Ale...
— Ale my, o. Aniele, nie zrozumiemy się nigdy — zawołał Bużeński.
— Nigdy? — nie. Za to ręczyć nie można, ale dziś — to prawda.
Gwardjan, który się właśnie dowiedział o pierwszem wyjściu chorego i chciał mu powinszować, wszedł w tej chwili do celi, uradowany i z twarzą jak zawsze jasną.
— Jakże mnie to cieszy, że porucznik uczułeś się lepiej — zawołał.
— Ojcze szanowny — rzekł, powstając, Bużeński — lepiej mi niewiele, alem się okrutnie znudził...
— No, a u o. Anioła jest się czem zabawić.
- ↑ Przyjął.