historji naturalnej w której wszechmocną rękę Bożą podziwiać można.
— Ojciec tu królujesz sam — dodał Bużeński — bo wątpię, aby inni czas mieli i ochotę do czytania.
— I owszem — odparł o. Serafin. — Przychodzi często o. Gabrjel, żywi się o. Anioł, pożyczają czasem dzieł potrzebnych duchowni.
O. Serafin, który kochał tę swoją bibljotekę i wysoko ją cenił, począł pokazywać bogactwa, na których porucznik poznać się nie mógł. Zaimponowały mu jednak oprawą Bolandyści i Summa św. Tomasza, foljanty nad któremi stanął zamyślony.
— Życiaby ludzkiego nie starczyło, chcąc to wszystko przeczytać — rzekł, uśmiechając się; — zapewne są ludzie już do tego stworzeni, którym i przyjemność to sprawia i czas zajmuje, bo z nim nie wiedzieliby, co począć. Ale życie na to człowiekowi dane, aby żył, a nie żeby ze zeschłemi myślami miał do czynienia. Wszak-ci to jak rośliny w szkolnych zielnikach, gdzie pozapuszczane są kwiaty, które straciły woń i barwę.
— Myśl nie usycha nigdy — odezwał się o. Serafin. — To w niej cudowne, że zrodzona przed wieki, jak owe ziarna, o których powiadają że je przy egipskich mumjach znaleziono, posiano i poschodziły — odradza się po tysiącu latach w ludziach nowych i puszcza bujno.
— A cóż z niej, jeśli się nie staje czynem? zapytał Bużeński.
— Sama ona największym z czynów ludzkich — rzekł łagodnie o. Serafin — a obok tego niezaprzeczonem jest, iż czyny rodzi.
Bużeński się ironicznie uśmiechnął.
— A! mój ojcze — odezwał się — iluż to bohaterów czytać i pisać nie umiało, nie uczyło się niczego...
— Alboż myśl tylko przez czytanie i pismo się krzewi? — spytał zakonnik. — Długo u ludów wielu, u wszystkich niemal, pismo było w małem używaniu, szła myśl z ust do ust, tradycją, nie potrzebowano jej zapisywać. Cudowniejsze to jeszcze, że ją ludzie czytali w dziełach Bożych, w naturze — bo niema kamienia, coby nie mówił do człowieka. I Pismo święte powiada, że gdy głos ludzi milknie, głazy wstają.
Bużeński słuchał z uwagą.
— Wszystko to być może — odezwał się — jednakże trzeba stworzonym się czuć do karmienia tym pokarmem...
— Dosyć na to woli — rzekł o. Serafin.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.