Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

leźć im na sztych poco? Tyś jeszcze chory. Albo ta hałastra tego warta? Tfu do licha!
— Lubku mój! — przerwał Bużeński. — Miałoby to pozór, jakbyśmy się ich ulękli. Słuchaj tylko. Wielu ich? kilkunastu, a nas, z moją i twoją czeladzią, doliczym się do dziesiątka; czyż przyzwoita rzecz ich omijać?
— Nie pojadę na Krzywdę! — zawołał Kalas. — Gdyby się to na co mogło przydać, nie mówię.
— Satysfakcja! — zawołał Bużeński. — Człek się odświeży, jakby w żywej wodzie skąpał.
Zerwikaptur ani słuchać nie chciał.
— Szlachcic ze szlachcicem wybić się, czemu nie? — wołał — ale to ciury!
Sprzeczali się tak z sobą i do wieczora ani jeden ani drugi nie ustępował, a że Kalas w celi przyjaciela na podłodze spał, dobra część nocy zeszła jeszcze na upieraniu się, każdy przy swojem.
Nazajutrz Bużeński chciał już jechać na gwałt; tymczasem koń zakulał. Dozorujący go masztalerz otrzymał obietnicę stu batów wolniejszym czasem. Szczodrym był na to Bużeński, lecz groźby te, jeśli narazie wykonane nie zostały, nigdy się potem nie spełniały.
Koń był przy kuciu zagwożdżony, a po usunięciu ufnala, trzeba było dać nodze choć dzień spoczynku.
Tymczasem, jak skoro sami z sobą zostali, zaczynał się sprzeczać zajadle, czy jechać na Krzywdę, czy nie?
Kalas stał twardo przy swojem.
Porucznik też dopiero tem został rozbrojony, gdy mu przyjaciel przypomniał, że dla marnej, jak on ją zwał, satysfakcji, dostawszy znowu rany — bo to chodzi po ludziach — opóźni przybycie do Warszawy i tę wielką scenę, którą tak pragnął odegrać z wojewodzicową.
W istocie zaś Zerwikaptur miał nadzieję w czasie podróży i nimby się do Warszawy dostali przekonać powoli Bużeńskiego, iż sceny tej powinien był także zaniechać.
Postanowiono więc, zamiast wielkim gościńcem na Krzywdę, ruszyć w lewo, omijając ją, na Suchą Wolę.
— Kat ich bierz — zakończył Bużeński — można suponować[1], żeśmy o nich nie wiedzieli. Niech tam stoją i czekają. Mnie do Warszawy pilno.

— Pomimo to — dodał Kalas — chociaż podkomorzy o nich mówił, że się tam znajdują, powinniśmy się mieć na baczności. Mogą i oni się poinformować, drogę zapobiec. Musimy iść zwartym szeregiem, ławą i wszyscy razem.

  1. Przypuszczać.