ni Balbina śpiewała arye z oper) — naówczas stawała się niebezpieczną i czarującą.
Była zalotną — lecz z pewną miarą i obrachowaniem, nie dawała się nigdy skompromitować, ani cieniem pozoru, lecz wzdychać, wielbić — kazać starać się o siebie — stanowiło najwyższą dla niej przyjemność.
Przyznawała się po cichu przed przyjaciołkami, że za mąż poszłaby chętnie — ale dobrze. Ladajako, nie, mam ochoty, mówiła, na świecie mi i tak nie źle, a jestem swobodną. I była w istocie tak, wolną, jak tylko chciała, a swobody tej nie nadużywała.
Mężczyźni niezmiernie jej towarzystwo lubili, mniej kobiety, które jej zazdrościły i znajdowały zawsze, że nie było w niej nic osobliwego, i że tylko kokieteryą obrachowaną ludziom głowy zawracała. Jednakże żyły z nią nie mogąc nic zarzucić, oprócz, że je zaćmiewała.
Dom pani Balbiny nie był ani nazbyt otwartym, ani zamkniętym bardzo, przyjmowała wieczorami zawsze prawie, gdy była u siebie, a czasem proszone dawała. Córka chodziła na pensyę i uczyła się od metrów w domu. Było to jeszcze dziecię, ale matka z niej koniecznie małe cudo uczynić chciała, co się niezbyt udawało. Kochała Julkę zapalczywie — namiętnie...
Na pensyi jeszcze w Warszawie panna Balbina Drzazgowska, poznała się i przyjaźniła z panną Seweryną. Były to dwie nieodstępne powiernice, które sobie wiekuistą poprzysięgły miłość. Gdy panna Drzazgowska wyszła za mąż za pana Rumińskiego, między nią a Seweryną zawiązała się żywa korespondencya, później los chciał, że i sierota owa za Fanteckiego wydana zbliżyła się do dawnej swej towarzyszki. Przyjaźń z pensyi wyniesiona odżyła... Położenie obu było bardzo różne. Balbina z mężem była w zgodzie, a razem z losem co ją wyswatał, nie wszystko się jej podobało w domu, ale nieboszczyk Rumiński był doskonałym i panowała nad nim samowładnie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klin klinem.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.