Seweryna odrazu uczuła się nieszczęśliwą ofiarą... Fantecki chłodny, rozważny, milczący, choć był dla niej najlepszym, osądzonym został jako tyran. Pierwszy rok tyraństwo to trwało nie stając się dokuczliwszem niż było zrazu, później zaczęło rosnąć, zwiększać się, a z poznaniem złotowłosego Bernarda doszło do rozpaczy, doprowadzając i do katastrofy. Charakteru pani Seweryny określić było trudno... Serca miała mało, głowę płomienistą, imaginacyę rozbujałą, a piękność jej, o której miała wyobrażenie aż do przesady posunięte, w jej pojęciu czyniła ją tronu godną. Z tą pięknością zamknąć się na wsi z mężem już nie zbyt młodym, z perspektywą ciszy, pracy i pokoju — zdawało się jej — świętokradztwem.
Czuła się do innych losów, i do innej na świecie roli stworzoną. Fantecki napominający ją do jakiegoś zajęcia, usiłujący ją uczynić poważną, nieco i zimny, odmawiający podróży, zabaw szumnych — chwały i oklasków — choć padał przed nią i pieścił — osądzony już był katem i tyranem.
Złotowłosy Bernard, biedne chłopię rozkochane, powolne, posłuszne — klękające przed tem bóstwem — stało się aniołem wybawicielem. Seweryna więcej sobie wyobrażała, że go kocha, niż kochała w istocie...
Że się jej podobał, że ją ujął szaloną, pierwszą, niewinną miłością, to pewna, lecz gdyby nie był dziedzicem w przyszłości ogromnych dóbr, i synem pani Marszałkowej, czyby Seweryna poświęciła się tak dla niego — to wątpliwa. Pochlebiało jej to, że najpiękniejszy, najbogatszy, najmilszy z tych, którzy na horyzoncie prowincyi świetnieli — był jej niewolnikiem...
Miłości Bernarda inaczej nazwać nie było podobna, jak zaprzedaniem i niewolą. On kochał szczerze, namiętnie nieskażonem sercem, z wiarą w swój ideał, którego blask zewnętrzny, wewnętrzną nicość zaćmiewał. Dla niego w Sewerynie wszystko było doskonałością, nawet wady jej uwielbiał, jako znamiona oryginalnego, wyższego charakteru.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klin klinem.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.