Umrzeć z nią, gdyby tylko skinęła, kazała — umrzeć dla niej — był gotów — poświęcić jej wszystko. Burzliwa ta miłość zmysłów i ducha, nie rachowała się z niczem.
Seweryna trzymała go zdala od siebie — mimo najśmielszego z nim postępowania — i gdy wieczorem zarzuciła mu ręce na szyję, pocałunek kładąc na czole, był to pierwszy zadatek przyszłego szczęścia. Dotąd ręce tylko i końce trzewików wolno mu było gorącemi okrywać pocałunkami. Ten uścisk wieczorny objął go jak ogniwo łańcucha, który miał ciągnąć za sobą... Palił go... piętnował... skuł na wieki.
Seweryna z rozmysłem rzuciła mu się na szyję, nie zabiło jej serce... nie uczuła jak on, rajskiego szczęścia, burza miotała jej sercem.
Pocałunek był orężem przeciwko tyranowi... był — powiedziawszy prawdę — rachubą. Nie omyliła ona Seweryny, Bernard oszalał, wspomnienie tego uścisku dało mu męztwo przeciw matce.
Pani Fantecka mniej z tem wszystkiem winną była, niż się zdawało — z chłodem w sercu a ogniem w głowie urodziła się na obie wrodzone te właściwości, wychowanie spotęgowało, zamążpójście nieszczęśliwe wyegzaltowało ostatecznie. W temperaturze człowieka widzimy ten sam fenomen, co na ziemi, gdy w jednem pół sferzu podnosi się ciepło, na drugiem panują chłody — prawie zawsze serce ostygłe, idzie z płonącą fantazyą i rozbujałą głową.
Człowiek sam nie rozpoznaje często czem kocha, — często wyobraźnią się przywiązując niż sercem, czasem temperamentem i zmysłami. Pani Seweryna chłodną była i obojętną cała — gorzała jedną głową tylko. Pożar to, który śmierć jedna ugasić może. Zmysły tępieją, serce drętwieje, wyobraźnia, la folle du logis miota się nawet pod siwemi czaszki włosami. Ludzie biorą za czułość serca, co jest imaginacyi chorobą.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klin klinem.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.