Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

o Cavurze, o Bismarcku, ale tego wszystkiego rozumie mało co lub nic.
Wychowanie błyskotliwe a nie gruntowne daje ogólne pojęcia wszystkiego, głębszej znajomości czegokolwiekbądź braknie. Tak jest z literaturą, ze sztuką, ze wszystkiém. Mówi się o każdej rzeczy ładnie, są błyski talentu i dowcipu, ale zajrzawszy do głębi znajdzie się żargon zręczny nic więcej. Społeczność ta wygląda świetnie, ale oświaty jej tak braknie jak ludowi; ma tylko ogładę.
Cesia potrzebowała czegoś więcej i dla tego puste towarzystwo, wśród którego obracać się była zmuszoną, męczyło ją i szukała czegoś innego. — Znalazła jenjalnego artystę, człowieka serca i myśli i podała mu rękę. Tymczasem nadszedł Staś, młodzieniec uczony i natchniony, mający i formy wyższego towarzystwa i uczucia artystom właściwe; wyższy o tyle od Beppa, syna chłopskiego, że powłokę miał świetną i idealną.
Właśnie w niemożności znalezienia takiego Stasia, panna Celina wzięła solne Beppa, a tu — los czasem bywa nielitościwie szyderskim — zapóźno przychodził ideał, o którym się zrozpaczyło!
Po wyjściu Tatka Cesia spuściła na klucz drzwi i siadła w fotelu płacząc jak dziecko. Za nic w świecie nie chciała zdradzić człowieka, któremu powiedziała, przyrzekła — będę twoją lub niczyją! którego pokój zmąciła, wciągając wkoło zaczarowane. Czuła ona, że w wielkim świecie, gdzie miłość gra rolę podrzędną, można wybornie przyrzec komuś i wymówić