Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

dotąd nie było skazy najlżejszej na jej idealnej postaci. — Świat uznawał ją nieszczęśliwą i usprawiedliwiał postępowanie to najnieznośniejszym mężem, z którym wytrwać dwóch dni na wsi było niepodobna.
Brunetka, czarnooka, słusznego wzrostu, wysmukłej kibici, postawy szlachetnej; cudnie pięknych kształtów, muzykalna, oczytana, rozmarzona, Eliza mogła zachwycić najobojętniejszego niechcąc i niewiedząc o tém, cóż gdy zachwycić pragnęła i postanowiła?
Hr. Roman dopiąwszy celu podwójnego, szło mu bowiem o odsądzenie poety od panny Celiny i o przysłużenie się pożądaną ofiarą znudzonej kijowiance, tegoż wieczora napisał śliczny bilecik po francuzku, obiecując się w odwiedziny z południa. Odarty chłopaczek, służący za listonosza zwyczajnie, pobiegł jeszcze tegoż dnia rzucić pismo u drzwi na Via Condotti. Hrabina była w domu, odniesiono jej natychmiast kartkę i nim hr. Roman drzwi zaryglował, aby się położyć, odebrał niespodziewaną odpowiedź.
Uśmiechnął się z tego niezwyczajnego pośpiechu, wróżąc zeń wielkie dziękczynienia dla siebie i czarodziejskie dla Stasia przyjęcie — ale któż kiedy kobietę odgadnie?
Odpowiedź brzmiała jak następuje:
„Panie hrabio! Nie zawiedliście się, sądząc że mi wielką uczyni przyjemność poznanie p. St. Leliwy. Śliczne poezje jego w których tyle jest ognia młodzieńczego, zapału, tyle śpiewności i taka urocza tęsknica, już mi go z najlepszej strony poznać dały. Ale miałażbym poetę przyjmować tak jak prostego