Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

ciśniętemi usty, namarszczoném czołem i mocném postanowieniem wywalczenia spokoju siłą ducha.
Wiedział, że praca goi najboleśniejsze rany i znośném czyni co jest najnieznośniejsze.... W pierwszych dniach po przybyciu do Bolonij chodził jak osowiały i bezwładny, piękność dzieł sztuki, które oglądał, powoli go nęcić zaczęła... powiedział sobie że należy wziąć się do roboty i zadać jakieś piekielne pensum.... Mimo nieusposobienia siadł do kopji Cecylij — ale mazał bez myśli... sam śmiał się tragicznie z nieudolności swojej.
Wyjazd Czarnego zrobił pewne wrażenie w Cafe Greco, dwa dni o nim mówiono... ruszając ramionami... niektórzy się uśmiechali. — Panna Celina czekała powrotu wmawiając sobie, że fantazję nieszczęśliwą i zobojętnienie pokona — poczuciem obowiązku.
Dwie osoby wyjazd i los Beppa więcej może nad nią zajmował. Pierwszą z nich była — Pola, córka gospodarza, nie zakochana pewnie w malarzu, bo się nie kocha tak bez nadziei, — ale jak siostra przywiązana do niego. Drugiego czy trzeciego dnia poszła do starej matki i oświadczyła jej stanowczo, że do krewnych do Bolonij pojedzie na dni kilka. Matka ruszając ramionami westchnęła.
— E! głupia dziewczyno! rzekła gniewnie, jeszcze bo ci się w głowie przewraca! Zmarnowałaś młodość na bałamuctwa, przejrzyjże się w zwierciedle, czy to tobie myśleć o far l'amor....
— A ja też o tém nie myślę! odparła dziewczyna.