Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

Miłość moja nadto jest silną, wielką i świętą, aby się skalać miała nawet pozorem jakiejś niecnej rachuby — jestem chłopem, pani należysz do innego świata i pozostaniesz w nim — podamy sobie tylko ręce i poświadczym, że się dwie dusze zrodzone na krańcach dwu światów zrozumieć mogą.
Celina słuchała wyrazów urywanych, nie wiążących się, widocznie wielkiem wzruszeniem nacechowanych i patrzała na Beppa. On mówił dalej.
— To co mówię, nie jest nowém, od początku miłości mojej, gdym ośmielony wyznać ją się odważył, toż samo powtarzałem ciągle.... Daj mi pani serce, zaufanie, wierną przyjaźń, a nie żądam nic więcej...
— Ja więcej żądałam, bom kochała lepiej, odezwała się Celina — ja chciałam walką z poświęceniem dowieść w obliczu świata tej prawdy, że w starej Polsce szlacheckiej nie ma już starych przesądów rodu, że jenjusz i umysł równają... Nie chcesz-że mi pan dopomódz? zapytała.
— Nie mogę, rzekł Beppo — jestem chłop i godność mego stanu przedewszystkiém zachować muszę. — Gdybym sięgnął wyżej, nie siebiebym skrzywdził ale tych, z których wyszedłem.... Nie ma sposobu, aby mnie nie posądzono o rachubę, o przewrotność, o poświęcenie godności własnej dla szczęścia... dla dostatku, dla wyrwania się z tej klasy, do której ja należę i chcę w niej pozostać.... Gdybym najczyściejszym był, posądzonym być muszę. Mógłbym na to nie zważać kiedyindziej urodziwszy się lub gdzieindziej. U nas kwestja społeczna jest na tym