Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/172

Ta strona została skorygowana.

stopniu, że jedną dłoń i pierś czystą odjąć gromadce małej, co broni praw człowieka przeciw uroszczeniom rasy, byłoby zbrodnią.
— To są słowa! to są wymówki, to deklamacje są tylko! — odparła Celina — to niewiara w siłę! to nie wiem co zresztą, ale gdzie tyle rozwagi i chłodnych rozmysłów, tam miłości niema.... Czy to wasze ostatnie słowo?
— Ostatnie słowo moje, to prośba abyśmy się duchem nie rozstawali nigdy, a w chwili pożegnania podali sobie dłonie z uśmiechem, z gorącém uczuciem... a! — bez żalu — rzekł Beppo.... Zostań pani dla mnie czém byłaś — ideałem....
— Tak! ideałem! to jest istotą, której się nie odważysz dotknąć, bo czujesz żeby ci się w proch rozsypała — smutnie dodała Celina, której oko łzą zaszło. Tak — przed kilkunastą dniami miałabym siłę odpowiedzieć ci — nie! nie puszczę... moim być musisz — nie lękam się próby życia — dziś — dziś złamana, zwątpiała — mówię ci — bądź wolny, bądź szczęśliwy. Zapomnij — przebacz!...
Podała mu rękę drżącą; Beppo ją wstrzymał.
— Pani, zostań dla mnie aniołem pociechy... pozwól pisać, myśleć, obracać się ku sobie — całe życie!
— Mój Beppo — szepnęła Celina... nie ty mnie, ja ciebie o to prosić powinnam. W twojem życiu jedną dziewczynę biedną zastąpi tysiące wrażeń, zajęć, myśli wielkich i uczuć potężnych, w mojém... ty zostaniesz na wieki jedynym... na wieki!