Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/192

Ta strona została skorygowana.

— Biedny? spytał artysta — usiłując się zaprzeć.
— Tak — biedny — odparł Tatko. — Jak są ludzie różnie znoszący upojenie, kłótliwi i weseli — zgryźliwi i płaczący, tak są rozmaicie umiejący się kochać. Ten szaławiła Wacek kocha się wesoło, ty kochasz się na smutno.... W tobie zawsze jeszcze gra niedogasła miłość?
— Ale nie — rzekł Beppo.
— Ale tak, mój synu, po co się tu zapierać — mówił stary — puściłeś się za daleko grzesznemi myślami, a teraz cierpisz. Czemu nie kochałeś ducha i duchem? W takim razie, gdyby ona nie była ciebie godną, byłbyś wyleczony od razu. Jak tylko w sprawę miłości wda się ciało — rozum, uczucie, wszystko zwyciężone i bezsilne... kocha się w tém co kochania nie warte....
— Mój ojcze, odpowiedział Beppo, trudno ludzką przerobić naturę... ma ona swe prawa....
— Tak jest ma granice — mówił stary, ale ponieważ mowa o tém, pozwól mi być nudnym i mówmy o naturze.... Rousseau nazwał człowieka zepsutém zwierzęciem, o stanie natury mówią wszyscy jak o ideale ale stan natury jest stanem dzikości i upadku, antypodami życia społecznego, które kształci człowieka i wyrabia zeń istotę nową, utwór — życia towarzyskiego, nieprzerwaną karmiącego się tradycją. Trzeba natury rozróżnić i przyjąć ich dwie nie jedną.
Natura zwierzęca jest punktem wyjścia, bo ludzkość się kształci i wyrabia duchowo co raz wyżej. Człowiek tę dziką naturę opanowuje, podbija dla du-