Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/224

Ta strona została skorygowana.

ku ciszy, górom, lasom szumiącym i mogiłom starym.... A wy?
— Ja? — jadę pracować... w kątku do pracy najdogodniejszym....
— Więc i wy jak ja w tym uroczym Rzymie wyżyć nie mogliście — kochać a żyć z nim nie módz...? nie jest że to dziwném.... Oba pewnie tęsknić będziemy po nim i przypominać bolesne chwile pobytu, które się już nie powtórzą... Nie jest że to jedną z tych zagadek życia, iż się najczęściej nie umie wytrwać z tém co się kocha, a krwawo płacze po dobrowolnie straconém?
— Tak, odparł Beppo milczący — ale całe życie jest zagadką...
— I człowiek! westchnął Staś...
— Szanowni bałamuci — przerwał stary, gdyby zagadką nie było wszystko — po cóż by żyć? W odkryte karty gry niema... Ale tymczasem — Buona sera!


Wszyscy tak zbierali się wyjechać z wiecznego miasta — od tych więżących ruin, a nazajutrz na sercach zrobiło się mi tęskno — i powiedzieli sobie — jeszcze pora... pojutrze... pojutrze tęskno jakoś biło serce, tłumok został otwarty na pół, Rzymu doń całego zapakować nie było można.
Cudną jest natura krajów dziewiczych, stopą ludzką nie tkniętych, ale gdzie nie było nigdy człowieka, gdzie ziemią nie owładnął człowiek, tam straszniejsza jeszcze