Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

— Czyż mówią co o nim?..
— Ja o tém sądzić nie mogę, ale utrzymują że... że niedosyć jest ścisłej orthodoksij. Już samo to, że z naszemi czcigodnymi kapłanami nie jest w harmonij — ma pewne znaczenie.
Tatko przez grzeczność zamilkł.
Hrabianka sprobowała jeszcze parę razy wrócić do tego samego przedmiotu, ale napróżno — staruszek mówił o czém inném.
Naostatek hrabina też z córkami zaszła odwiedzić także pustelnika. — Rozweseliły go te niewieście twarze i szczebiotanie, wpadł w humor wyborny — usiłował rozweselić Cesię, która była smutną. Stało się jakimś wypadkiem, że na tę samą chwilę wbiegł z bukietem fijołków zebranych w gaju Numy pan Stanisław.... Towarzystwo rozsiadło się w saloniku starego w najlepsze... poeta był w humorze wybornym, ale roztargniony jak nigdy... Ledwie przywitawszy starego położył przed nim fijołki i pobiegł do panny Cecylij.
— Ale słuchajże, niegrzeczny jakiś roztrzepańcze rzekł Tatko, obdarzasz mnie jak kobietę bukietem, oddaj go komu innemu — jednej z pań....
— A! tak! pań jest trzy a bukiet jeden — rozśmiał się Staś — chyba na losy.
— Ja nie lubię fijołków — odezwała się żywo hrabina, Fanny także....
Staś wziął bukiet i oddał go Cesi, która się zarumieniła przyjmując.