Polski, które ma się stać ciałem i czynem dalej a dalej... o bracia....
Przebaczenie ułomnym, miłosierdzie słabym, powolność zbłąkanym, opieka wszystkim, miłość najmniejszym i największym miłość.
Uśmiechnijcie się ze starego.
Zrozumieliście już, że lud kochać potrzeba, schylacie się do ludu... ale jest-jeszcze miłość jedna, o której zapominacie. Kochacie małych, bo to wielkości waszej dogadza, nauczcie się jeszcze kochać tych co was przerośli... kochać możnych i panów choćby dla togo, że są biedni i ubodzy na duchu....
Tej miłości także wymaga po was przyszłość narodu; — kochać ich trzeba, aby nie odpadli od niego i nie przyrośli do innych. Śmiało ku nim kroczcie, powołując ich do wspólnego życia, przebaczcie im wiele jak nieoświeconemu ludowi, bo i im chrześciańskiej oświaty braknie.
To będzie ofiarą i zasługą....
I oni są kością z kości waszych... niech nie spruchnieją odcięci....
Bracia... po raz ostatni, wszyscy ale wszyscy w imie Polski... okrzyknijmy hasło zbawcze:
kielich niech idzie koleją i niechaj powraca do mnie.
Głosu zabrakło starcowi, dotknął ustami szkła i oddał je pułkownikowi, długie milczenie panowało w sali.... Pułkownik ze łzą w oku podał puhar sąsiadowi i szedł powoli koleją, a nikt przemówić nie śmiał. Niektórzy milczeli uśmie chając się, inni smu-