Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

— Wszak on pragnął dla Polski tego obrazu, czy możesz go lepiej uczcić jak całe życie swe, czucie i siłę rzucając na to płótno, w którym połowa lepsza jest jego!!!
Ta myśl zelektryzowała artystę — znalazł cel do życia, pobudkę gorącą do pracy.... Powinien był ten pomnik wznieść dla świętej pamięci starca.
— Tak — dokonam obrazu — zawołał — powinienem, a potém wolno mi będzie umrzeć i spocząć....
Wpatrzył się w poczęte postacie, znużenie objęło głowę, obłoki poczęły przeciągać przed oczyma... opadła na piersi zwolna i sen, posłaniec miłosierdzia... zamknął powieki biednego.
Usnął tak siedząc w krześle.


Nazajutrz zwolna czynić poczęto przygotowania do pogrzebu.... Fafcio nie dał nikomu tknąć ciała drogiego.... Sam on służył żywemu i czuł się w obowiązku przyodziać go na drogę wiekuistą....
Z południa przynieniono trumnę prostą, w której Tatko chciał być pochowanym. W rozmowach swych z O. Pawłem nieraz o ten smutny przedmiot zaczepił, wiedziano więc czego pragnął. — Miał on pojęcia trochę różne od zwyczajnych, bolał nad tém, że zwyczaj palenia ciał ustał, — utrzymując, że lżej by było umierać wiedząc, że się sto lat gnić nie będzie... i że wiatr prochy rozwieje a użyźni niemi ziemię do nowego żywota.... Dla tego pragnął aby... go schowano w lekkiej trumnie, w takiej ziemi co by go