Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/277

Ta strona została skorygowana.

— Życie? ja? komuż? mów! — zawołała zbliżając się Celina.
— Wy, panie — odrzekła Pola, nie wiecie jak człowiek cierpieć może... bo wam całe życie zabawką, i miłość rozrywką także... ale dla tych co nic nie mają, ta miłość jest całym skarbem....
Domyślisz się pani o czém mówię, gdy dodam że w naszym domu mieszka Beppo Nero.
Celina zarumieniła się i zmięszała.
— O tém nikt nie wie, ale ja wiem że on ciebie kochał pani, i że tyś go kochała.... Ja widziałam cię sama, raz, u niego, kobieta, która nie waha się przyjść ukradkiem do mężczyzny, nie może tego uczynić chyba przez miłość.
— Cicho! na miłość Bożą — przerwała Celina ręce łamiąc.
— Ale nie obawiaj się pani, o tém wie tylko on, co cię nie zdradzi, ty, Bóg i ja.... Jam w życiu nie zdradziła nikogo — mnie wielu! Kochałaś go pani — ja nie wiem co się stało z tą waszą miłością — ale tyś go kochać przestała, a on nie — o! nie — on z tego bolu umiera!
Ja na niego patrzę, patrzę i płaczę, bo mu niewiele życia zostało... a to tak dobry, tak biedny, tak cierpliwy i święty człowiek! Widziałam ich wielu w życiu, tak statecznego... tak poczciwego nigdy..... Patrzy się na wasz portret, który trzyma na klucz zamknięty w szafie... i wypłakuje ostateczne łzy, wybucha łkaniem i krwią....
Celina chwyciła za poręcz krzesła, spuściła głowę,