Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/286

Ta strona została skorygowana.

ci się że nie wiem... Staś błądził po cmentarzach i pisał elegije. — Do mnie, jako do brzuchatej prozy, nie gadał, kłanialiśmy się sobie.
Jednego poranku straszna wieść obiega miasto... panna Celina uciekła z domu, panna Celina idzie za mąż za malarza suchotnika, który umrze lada godzinę. Stary utajony romans wychodzi na wierzch. Matka w rozpaczy, Fanny w oburzeniu, hr. Dorota mdleje i suszy nowennę, księża, świeccy, co żyje plącze się w tę historję, ale panna Celina ferm, twardo się uparła... indult wyrobili i ślub dali.
Trzeciego dnia pogrzeb wspaniały, malarz umarł....
Wdowa w żałobie, bezprzytomna, osłupiała szła za trumną, ledwie ją od niej oderwali, ledwie ze cmentarza wynieśli Wprost, nie idąc nawet do domu, kazała się wieść do klasztoru panien Karmelitanek i wstąpiła do niego. Ani matka, ani siostra już jej więcej nie widziały. Wymówiwszy swe wyposażenie dla klasztoru, resztę odddała siostrze.
Nie sądź ażeby mnie to spowodowało do starania się o jej rękę, było to dawno myślą moją, o Celinę a w razie niemożności o Fanny się starać. — Nie miałem współzawodników, zostałem przyjętym i jestem, wierzaj mi, najszczęśliwszym z mężów. — Charaktery nasze się zgadzają, Fanny jest rozumna i miła... nie mogłem lepszego uczynić wyboru. To jest en gros ta cała historja... opowiedziana po krótce.... Jeśli przyjedziesz powtórzę ci ją ze szczegółami... na Brülowskiej tarasie... przy filiżance czarnej kawy. Przyjedź, znajdziesz nas w Stephanis Hotel.