Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

Bezpieczniej jest trzymać się zwycięzców, niż zwyciężonych...
— Dajże tylko pokój, moja Cesiu, twoim patrjotycznym występom... Hrabio masz wiedzieć, że Cesia jest zagorzałą Polką... My z Fanią napróżno z nią walczemy.
Tous les gouts sont dans la nature... rzekł szydersko hrabia. — Żałuję tylko, żem się pannie Celinie otwartością moją naraził, każdy inny ze współbiesiadników naszych, byłby pożądańszy dla pani niż ja... Ja — przyznaję się — nie rozumiem tego uporu polskiego, tego buntu przeciw wyrokom Bożym — i nieubieram się w patrjotyzmy.
— Ja także nie ubieram się w uczucie, które ze mną rosło jak ta szata legendowa... o jakiej pan łyszełeś może... zawołała panna Celina. — Mama, choć znudzona nieco, jestem pewną, żywi to uczucie sama o niem niewiedząc.
— A ja? spytała Fanny.
— A ty... znajdziesz je w sobie kiedyś później — szepnęła Cesia.
— Więc ja tylko jestem zdesperowany? rzekł hr. Roman.
— Pan jesteś obywatelem Pruskim i szambelanem J. K. Mości, hrabia jesteś konserwatorem z przekonania, więc... tylko do tego się przywięzujesz, co się konserwować daje! cicho dodała Celina.
— Nie wiedziałem, że pani jesteś złośliwą...
— Ja? ja jestem... tylko prawdomowną.
— Moja Cesiu, moja Cesiu — ile razy cię proszę,