Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

na patetyczną deklamacją hrabiego, który ciągnął dalej, znać wykład dawniej rozpoczęty.
— Co nas zgubiło, mówił, to ta literatura i ta poezija, która ciągle ogień podkładała... Naturalnie my, poezję ceniliśmy, jako sztukę... a nie braliśmy jej na serjo; ale uparto się rozpowszechniać płody poezij, trafiły na umysły młode, na głowy zapalne, na ludzi nie wyrobionych — na (przepraszam) kobiety nierozważne, naród się roznamiętnił... Zrobiono heroizm z rewolucij... dano aureolę mniemanym męczeństwom... Szczęściem, po ostatnich klęskach, przychodzimy do rozumu... Czytały panie rozprawę o miłości ojczyzny hr. Maurycego..? duchowieństwo dzielnie się bierze do wykorzenienia tej gorączki patrjotycznej... Mamy X. Goljana, mamy wielu innych, duchowni rozumieją swe wielkie posłannictwo konserwacyjne... Cały ten ruch demokratyczny, te szkółki, ta oświata, co płodzi proletarjat inteligencij, najniebezpieczniejszy z proletarjatów — zostaną zahamowane... Religja i jej kapłani nas ocalą... Duchowieństwo powróci do steru... i raz pozbędziemy się tego chorobliwego patrjotyzmu.
— A! jak to hrabia dobrze mówisz, westchnęła hrabina z kanapy — ale to, co się tak prostem zdaje i łatwem, w wykonaniu trudne. Mamy niegodziwa literaturę...
— Duchowieństwo przestrzeże, aby pewnych ksiąg i pewnych pisarzów nie czytano... musiemy mieć nasz Index...