Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

— I ten proletarjat intelligencij — dodała hrabina, tak już tego teraz wiele narosło!
— To fenomen przemijający... nie dopuściemy go do życia społecznego i wy... zdycha, dodał hrabia.
— Jakże pan chcesz, by to było — żywo odezwała się pani — kiedy ot naprzykład dzisiejszy obiad... policz pan kto był na nim? połowa są chłopi, lub mieszczanie...
Roman ruszył ramionami.
— Zagranicą, cela ne tire pas en consequence.
Non, il faut être consequent, nieubłaganym sposobem — przerwała gospodyni — ani tu, ani nigdzie tych panów nie przyjąć, jak skoro na stopie równości i w imie jakichś praw przychodzą. Zapewne — nie przeczę, mogą być wyjątki dla jenjuszów, dla ludzi wyjątkowych... ale ci się powinni dopracować... praw obywatelstwa.
— A ja pani hrabinie powiadam, ozwał się hrabia, że mimo tych omyłek i niekonsekwencij — nie stojemy tak źle teraz, jak przed kilką laty. Jesteśmy w przededniu wyrobienia silnego stronnictwa, które się za ręce weźmie we wszystkich polskich prowincjach... duchowieństwo będzie narzędziem... religija dźwignią... i pokonamy naszych Chauvinów... Wszystkie te przywiązania do języka, do wspomnień, te ubóstwiania bohaterów, powoli wykorzeniemy... Mamy Czas, mamy Przegląd, mamy kilku młodych pisarzów zdolnych, nawróconych na naszą wiarę...
— Nie — nie! zawowała hrabina — bo też już