Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

który ja tylko odpolerowałem ducha gorącością — alem szczęśliwy z nią. Nie sądź bym tę wiarę ludzkiego wymysłu granicami opasywał... Ewangelja jest słowem Bożem, ale miedzy nią a mną, nieuznaję nikomu prawa stanąć i nakazać mi, bym ją rozumiał jak on. Nie zaprę się Chrystusa dla orthodoxij... Szanuję nawet obłędy dobrej wiary... nie wojuję z nikim, ale Chrystusa kocham po cichu... i szczepię słowo jego... nie pytając jak drudzy je pojmują...
Świat zszedł z drogi Chrystusowej i rozbiegł się na dwa gościńce fałeszne. Jednym przewodzą ślepi i intryganci, ubrani w fanatyzm do celów niecnych, do ciemnoty i niewoli — drugich materjalizm i atheizm pędzą na pastwisko bydlęce, nadzieją paszy i tuszy. Rychlej niż się zdaje te dwa krańcowe prądy pogodzą się... a na drodze jasnej, po której przeszedł Chrystus, zarosną chwasty... Wyszpocono naukę Zbawiciela... dźwignijmy ją... głośmy cześć cnoty, czyńmy dobrze... i — śpiewajmy wesoło... Hosanna!!
— Mnie się serce ściska — rzekł Staś — ojczyzna umiera — prawda umęczona... ideał oplwany — a ty chcesz ojcze bym śpiewał Hosanna.
— Dla tego chcę, rzekł stary, abyś śpiewem dowiódł wiary, tak idąc na stos śpiewali męczennicy, Hosanna!! Chcę wiary! —
— Kiedy ja jej niemam! niemam! łamiąc ręce — rzekł grobowym głosem poeta... Dziecko wieku, rozumiem wszystko, niewierzę w nic.
— Wiesz, jesteśmy więc na antipodach, bo ja właśnie nic nie rozumiem a we wszystko wierzę.