Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/46

Ta strona została skorygowana.

— Jesteś szczęśliwy — zawołał poeta... Ja tu z wielką boleścią, ze skargą wielką, nadzieją pocieszenia przyciągnąłem się do katakumb, do Rzymu.
Myślałem idąc, że gród nieśmiertelny wleje we mnie otuchę... znalazłem na marmurowych gruzach... mrowisko poruszające się niezrozumiale.. tęsknicę wieków duszną... atmosferę chmurną... i rozpacz....
— Boś rozpacz miał w sobie — rzekł stary, bo cię Chrystus nie nauczył miłości, pobłażania, cierpliwości, boś wszystko chciał i chcesz rozmierzyć twoim rozumem i życiem twojem.... Powiedz sobie, że rozum twój jest dzbanuszkiem, w którym się morze pomieścić nie zdoła, powiedz sobie, że życie twe ogniwem łańcucha tylko...
Wiesz co ma za znaczenie szatan i duch zły? Szatan to duch ten co wszystko zamyka w sobie i mierzy tylko sobą.
— Więc jestem szatanem? spytał Staś.
Nie, jesteś jeszcze aniołem na krawędzi upadku... odparł stary.
Wynijdz z tej ciasnéj skorupki, w której cię trzyma... siła zła... siła fałeszna, a skrzydła ci się anielskie rozwiną. To mówiąc ścisnął ręce młodzieńca...
— Kochaj — rzekł starzec z namaszczeniem. Kochaj a miłość cię uzdrowi...
— Kogo! kobietę? zawołał Staś wzdrygając się.
— Kobietę, ludzkość, światło... co chcesz, ale kochaj! przemówił starzec z natchnieniem. Zgubą wieku naszego jest, że nic nie kocha... że szydzi ze wszystkiego, że obala i zabija wszystko a buduje tylko