Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/51

Ta strona została skorygowana.

i odpychać. Właśnie miłość ku światłu, cnocie i prawdzie nakazuje mi to... Tak czy nie?
— Chłostę i walkę zostaw przeznaczeniu — odparł Tatko. Nemezis prawa wiekuistego podejmie się ich za ciebie. Tyś człowiek, twojem narzędziem serce być musi.
— Chrystus wyganiał biczem ze świątyni frymarczących.
— Tak, ale mogę zaręczyć wam, że nikomu oka nie wybił, i nikogo z tych ślepych, co się złego nie dopuścili, w sercu nie znienawidził. Bicz ten był skazówką drogi nie karą... Mistrza-Zbawiciela życie i słowa nie uczą nienawiści.
Poznańczyk zamilkł.
— Pozwól mi pan — dodał po chwili — jeszcze się uniewinnić. Wy pobłażliwemi jesteście, jam surowy, ale przecie nie występuję namiętnie, odwracam się tylko od tego co umarło, co trupem czuć i co zginąć musi.
— Kto ci to powiedział? spytał uśmiechając się Tatko. W społeczeństwie, jak na ziemi, nic nie ginie, żywioły się przerabiają, mienią nie przepadają, a każdy żywioł, który ci się podoba zwać zgnilizną, przynosi coś pożywnego i pożytecznego nowemu społeczeństwu.
Nie posądzicie mnie starego dziwaka o arystokratyzm; człowiek jest dla mnie jednym człowiekiem, nie znam dwóch ludzi, ani przywileju ras, ale otwórzcie oczy jak wiekuista to prawda, że w każdem spółeczeństwie coś staje u góry, coś opada na dół. Nazwijcie to jak chcecie. — W rodzinie z sześciu synów jeden