Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/59

Ta strona została skorygowana.

Leprego w dni szczęśliwsze, dużo palił tytuniu, pił wodę, jadł owoce. Karmił się domową strawą, gdy brakło grosza, a pracował usilnie. Studjów w Rzymie starczyło na lata całe... Czarny był rozmiłowany w Michale i stało mu jednego stropu Syxtyny na dni nie przeliczone. Gdy się znużył szedł i siadał przed Mojżeszem i pytał go o tajemnice tych linij mistrzowskich, w które go okuł artysta.
W muzeum Klementyńskiem rzeźba starożytna brała godziny ulatujące jak chwile. —
Rozgorzawszy dla sztuki traci się pragnienie, pamięć o jadle i napoju. — Czarny wyszedł ze szranków rzeczywistego życia... nie widział nic przed sobą oprócz zadania sztuki. Stara Maria, Pola, cały dom tak dobrze rozumiał ten stan, iż go wcale budzić z zachwycenia niemyśleli. — Byłby mógł umrzeć z głodu, gdyby go niepodkarmiali nieznacznie. Szczęściem dla artysty, nad kopiją jednego z proroków w Syxtynie zastał go jakiś Anglik wędrowny; zapalił się do tej majestatycznej postaci, zamówił dla siebie dwa płótna i sowicie je opłacił, co się dziś nawet Anglikom rzadko trafia.
Zbogacony niemal Beppo oprzytomniał dopiero, gdy poczuł złoto w kieszeni. Wywdzięczył się gospodarzom swoim a gorliwiej jeszcze rzucił do studjów...
Nieopatrzny żył rok zarobkiem tym, aż do chwili gdy ostatni Napoleon w szufladce znikomość rzeczy ludzkich mu przypomniał. — Opatrzność go nie opuszczała, wprawdzie nie zjawił się już żaden wyspiarz, by nabyć kopiję z Michała, ale w Capitolu spotkał się