Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

kiego rodu, żenić się wam nie dozwolą, e far l’amor... ruszyła ramionami, to kupować tęsknotę na cale życie. — O! strzeżcie się... miłość smakuje słodko na chwilę, ale po niej gorycz zostaje na zawsze.
Dove è grand’ amore, quivi è gran dolore...
— Ja się nie kocham.
— Tak, ale ona się bawi w kochanie z wami, ciekawa! a wy powoli dacie się wciągnąć.
— Nie — rzekł Beppo — mylisz się moja dobra Polo — ona się nie kocha — a ja na miłość nie mam czasu. —
— Dałby to Bóg — dałby to Bóg, rzekła dziewczyna potrząsając głową i westchnęła — żal by mi was było... Wielkie panie są nielitościwe, a dobrzy ludzie są łatwowierni...
Przestroga ta na długo utkwiła w umyśle Czarnemu, starał się otrząsnąć z tego niepokoju, który był nim owładnął... Byłby też może potrafił się zwyciężyć, gdyby panna Celina nie była wyjątkową istotą, śmielszą i energiczniejszą, niżeli zwykle bywają jej stanu i wychowania kobiety. Być może, iż wstręt, który czuła do otaczającego ją towarzystwa tej rozpaczliwej dodawał odwagi, chciała się wyrwać z niego.
Jednego wieczora o dobrym zmierzchu... Beppo siedział nad jakimś rysunkiem przed wcześnie zapaloną lampą, gdy postrzegł w galerij kobietę, za którą o kilka kroków podążała Pola widocznie przestraszona z załamanemi rękami.
Drzwi się otworzyły, — jakież było zdziwienie artysty, gdy ujrzał przed sobą Cesię nieco bledszą niż