Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

nas dzielą przestrzenie, jaki cię los czeka...
We mnie widziałaś i mogłaś pokochać tylko artystę, człowiek na to nie zasłużył, nie starłem jeszcze z siebie grubej powłoki mojego wieśniactwa, artysta z daleka wydał ci się jasnym... ale szczęśliwy przestanę być artystą... serce na dwoje się nie dzieli. — Spadnie ze mie szata i urok ułudny, zostanie pospolity człowiek... Długie życie przepłaczesz za chwilę uniesienia...
Celina spojrzała nań.
— Jedno tylko chcę wiedzieć — przysiąż mi, kochasz mnie?.
Beppo oczy podniósł, nogi mu zadrżały i padł przed nią na kolana. Pola, która słuchała pode drzwiami, nie słyszała nic więcej, tylko jęk i jakby płacz przez chwilę krótką jak mgnienie oka — Cesia porwała się z krzesła, podała mu rękę i szybkim wybiegła krokiem.
Taki był początek ściślejszych stosunków biednego artysty z hrabianką Celiną. Nie powtórzyła się już scena podobna... nic na oko nie zdradzało ani miłości, ani porozumienia ich z sobą... Pola utrzymywała, że musieli do siebie pisywać, że się z sobą może widywali potajemnie, ale Czarny unikał najmniejszego pozoru, któryby ich mógł zdradzić.
Słowa, któremi odpowiedział Celinie, były skazówką jego postępowania. — Powiedział sobie, iż byłby nikczemnym, gdyby korzystał z niedoświadczenia, z miłości, z uniesienia chwilowego... postanowił unikać, chciał zerwać. Niestety! coraz silniejszy węzeł