do takiego wzroku, aby z niego tajemnicę świata i życia wyprosić!
Beppo słuchał z uwagą. — Postrzeżenie wasze bardzo jest trafne, rzekł, ale dla czegoż do mnie je wystosowaliście?
— Dla czego? dla tego że byłbym je w chwili, gdy mi przyszło na usta tak samo powiedział każdemu innemu ktoby mi się nawinął, a bodaj ścianie, gdyby nie było człowieka... Nie posądzaj mnie o żadna intencję....
— Przepraszam — rzekł Beppo.
— Nie przepraszaj, rozśmiał się stary, bo ci mam jeszcze coś powiedzieć — bardzo otwarcie. Nie patrz tak ogniście na pannę Celinę, zapał artystyczny wyszafujesz na ekstazę przed tym bladym kwiatkiem, a nie zerwiesz go, bo nie dla ciebie on przeznaczony.
— Pan mnie nieznośnie — prepraszam — nieznośnie posądzasz — żywo odparł Beppo.
Stary ujął go za rękę.
— Młody mój przyjacielu, rzekł, to nie posądzanie, — ja czytam w duszach waszych jak w księdze otwartej, ja wiem — wszystko. Nie oburzaj się — nie szpiegowałem, Bóg widzi, ale oprócz mnie wiedzą o tém gospodarze twego domu, wie Pola, która jako kobieta szpiegiem jest z natury swej... wiedzą jeszcze inni. Tyś nie winien, winna ona... i wedle przyrodzonego prawa, odpokutuje nie ten co zgrzeszył, ale ten co się dał wciągnąć do grzechu. Historja Ewy i Adama.
Beppo poczerwieniał cały.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/81
Ta strona została skorygowana.