Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

Wiesz już pani o nagłym wyjeździe Beppa, swojego nauczyciela do Bolonii. Anglik jakiś, mówią, polecił mu zdjąć kopję św. Cecylij.... Biedak musiał wyruszyć.
Cesia mocno się zarumieniła.
— Wiem o jego wyjeździe, rzekła — dał mi o niem wiedzieć wcześnie.
Tatko wpatrywał się w nią.
— E! rzekł, dobrze zrobił że sobie pojechał. Ja mu zawsze mówiłem, że jest za młody do dawania lekcij pięknym panienkom. Mimowolnie biedaczysko może się zapomnieć, a potém... za długo pamiętać iż się zapomniał.
Cesia pomięszana milczała.
— Przecież Czarny... przecież — dodała drżącym nieco głosem — ten pan... zdaje mi się... był tak przyzwoitym, tak skromnym....
— A właśnie dla tego, że był poczciwym i zacnym chłopakiem, który się dźwignął pracą własną, z wielkim wysiłkiem, z ofiarą... szkodaby go było gubić i zwichnąć. Panie najniewinniej w świecie czasem czynicie ludzi nieszczęśliwemi.
Cesia spojrzała nań, miała jakby łzy w oczach, głos się jej trząsł, nie wiedziała co odpowiedzieć, czuła się winną.
— Ja do niego będę pisał do Bolonii, dodał Tatko, mogę mu ukłon przesłać od pani — czy mam to uczynić i czy mi pani pozwoli dodać, dla rozproszenia niepotrzebnych marzeń, że pan Stanisław Leliwa.... co dzień tu spędza wieczory?