Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

bo świat o niczem wiedzieć nie powinien. C’est de rigueur. Zresztą będziemy dla siebie odtąd obojętni i obcy jak starzy znajomi, co już tajemnic nie mają. Dobranoc pani. Jeślibyś chciała odjechać do siebie, — dodał, zawracając się ode drzwi — wolno; ale nie zaraz; musimy wprzód naprawić złe, jakie uczynić może rozgłos o konfiskacie, odżywić mój kredyt, zamknąć usta nieprzyjaciołom... potem... nie mówię... Samodoły są na jej usługi.
Ukłonił się i odszedł.
— A rotmistrz — rzekł, wychodząc z uśmiechem do siebie — nie będzie mi się mógł teraz o swoje 30.000 upominać. Byłaby to z jego strony ogromna niedelikatność, otóż już pierwsza wygrana. Prawdziwie jestem niewdzięczny: czynię wymówki i grożę, gdy powinienbym dziękować. Pierwszy to romans mojej żony, który mi się na coś przydał.


Nadto obchodziła Sylwana przyszłość całej rodziny, żeby łatwo uspokojony miał się już całkiem z nią spuścić na hrabiego ojca. Wprawdzie wypogodzone oblicze starego Dendery i jego zuchwała przeciw pociskom losu postawa wlały już trochę odwagi w syna; ale potrzebował bliżej poznać zamysły ojcowskie i rozmówić się z nim obszernie. Hrabia, odprawiwszy rotmistrza, po krótkiej rozprawie z żoną, pośpieszył do oficyny, gdzie już czekali nań syn i Smoliński, niezmiernie poruszony powrotem niespodzianie prędkim pana, który przygotowania jego do odjazdu mieszał. Zygmunt-August, choć blady, wzruszony i znużony, a dla tych, co go bliżej znali, zburzony, nie okazywał jednak na pierwsze wejrzenie, że go tyle różnych wypadków razem dotknęło tak boleśnie. Miał całą przytomność, całą swą dumę, cały swój zwykły strój i przybór aktorski, z jakim odegrywał rolę życia od początku. Niósł głowę wysoko, dawał rozkazy głośne i gdy ludzie szukali na nim śladów upokorzenia, przy-